Schizis-Melissa Darwood
Słowo, zdanie i cały ciąg kolejnych zbitych ze sobą liter, które materializują się pod postacią cichutkiego głosu w głowie. Czasami, gdy masz mniej szczęścia, twoje myśli stają się twoim wrogiem, a szept zamienia się w donośny głos, który jest w stanie poprowadzić cię tam, gdzie wszystko może się skończyć… a może zacząć?
Marcia od zawsze zmaga się ze swoimi demonami. Zaburzenia są częścią jej życia, które już kilkukrotnie próbowała zakończyć. Jak na siedemnastolatkę przeżyła stanowczo zbyt wiele. Dziewczyna postanowiła opowiedzieć o sobie światu. Za pośrednictwem kanału na YouTubie nastolatka dzieli się swoją codziennością, demonami i towarzyszką, Cruellą, która odpowiada za złe rzeczy w jej umyśle.
Dziewczyna ma gdzieś, czy szkolni znajomi dowiedzą się wszystkiego o jej życiu. W murach szkoły już dawno przypięli jej łatkę wariatki, tylko na podstawie plotek. Marcia ma swojego psychologa, psychiatrę i Kofiego, na którego zawsze może liczyć. Sto tysięcy subów, doprowadzi nas do finału tej historii. Jesteś w stanie wytypować, co czeka na końcu?
Melissa Darwood od zawsze stanowi dla mnie źródło nie oczywistości, trudnych tematów i świetnej kreacji fabularnej. Jej powieści pochłaniają, niszczą i uczą równocześnie. Czy Schizis wywołało podobne uczucia?
Od pierwszej strony opowieść spisana piórem autorki wchłania nas do środka. Historia, której jesteśmy świadkami, jest bolesna i nieugładzona. Codzienność naznaczona chorobą, dążeniem do samounicestwienia, inne, choć równie mocne odczuwanie tego, co dookoła. Dziewczyna, która zatraca się we wszystkim, co złe i bolesne i my, dla których te emocje są mocne, wyraziste i jakże realne. To jednak nie wszystko, gdyż autorka podeszła do tematu ze znaną sobie perfekcją, ukazując wszystko to, co niszczy, brudzi, a jednak jest.
Tylko czy rzeczywiście to, co mamy przed oczami jest prawdą? Schizis rozłoży nas na kawałki nie raz. Lektura nie należy do prostych i przyjemnych. Tu potrzeba skupienia, otwartego umysłu i empatii, która zdaje się umierać w społeczności ludzi. To obraz osoby chorej psychicznie, której nie niszczy tylko choroba, ale przede wszystkim otoczenie. Ogromne pokłady szyderstwa i niezrozumienia, z czym borykać się musi chory.
Melissa Darwood ponownie otwiera nam oczy. Nie kroczy utartymi ścieżkami, a oddaje w nasze ręce tekst poruszający, głęboki i na wskroś realny. Schizis czytałam dwukrotnie. Z każdym podejściem opowieść pochłaniała mnie bez reszty. Za każdym razem odnajdywałam w historii Marci coś jeszcze, czego pod wpływem mocnych emocji nie dostrzegłam wcześniej. Ciężko opisać fabułę, by przypadkiem nie zdradzić jakiegoś jej elementu, który wykreuje wasze odczucia. Tu wszystko jest perfekcyjnie na swoim miejscu i nic nie pasuje do całości.
Jak to możliwe?
Schizis to niesztampowi bohaterowie, których nie sposób jednoznacznie rozgryźć. Każda postać zdaje się ważna, zostawiać po sobie ślad, który może okazać się wskazówką odnalezioną po wszystkim. Postać Marci zapada w pamięć, a to, co serwuje nam autorka na samym końcu… Cóż ta historia stała się częścią mojej duszy. Chwila oddechu, poukładanie rozbieganych myśli i analiza tego, co zaserwowane tak oryginalnie, prawdziwie i niesztampowo.
Powieściopisarka stworzyła opowieść, która skłania do refleksji, uczy nowych emocji, empatii i zachęca do odkrywania świata nie tylko po jednej zasłyszanej plotce. Pokazuje, jak ważna jest akceptacja otoczenia, ale i ta, którą należy odszukać w sobie. Refleksyjna, nietuzinkowa i mocna lektura, którą powinien poznać każdy.
Drogi czytelniku musisz jednak wiedzieć, że Schizis zostanie w tobie już na zawsze.
2 komentarze
Irena Bujak (Bujaczek)
I tak mam ten tytuł w planach, ale twoja recenzja wow! <3
Grazyna st.
Chciałabym przeczytać taką książkę. Recenzja zachęca.