Marta wśród książek,  Recenzje

Odnalezione piękno-Tillie Cole

Mawiają, że przypadki nie istnieją, a każda chwila w naszym życiu nie tylko ma swój cel, ale jest częścią czegoś większego. Jedno spojrzenie wystarczy, by pójść za kimś bez słowa. Jeden uśmiech może trafić wprost do czyjegoś serca, a jedno spotkanie dać siłę do zmiany całego życia. Wystarczy, że znajdziesz się w odpowiednim miejscu i czasie.

 

Teraz mówią na nich Tank i Piękna, jednak ich historia sięga głębiej, a żeby ją poznać, musimy sięgnąć do początków tej relacji, do czasu, w którym zrodziło się ich nowe ja. Shane Rutherford dość szybko zamienił dom rodzinny na ulice. Mając siedemnaście lat, uciekł przed ręką ojca w nieznane. Wtedy też na swojej drodze spotkał członków Ku Klux Klanu i przez wiele lat tkwił w przekonaniu do idei przez nich głoszonych. Gdy wyszedł z więzienia, postanowił, że jego życie będzie wyglądało inaczej niż dotychczas. Odciął się od przeszłości i wtedy spotkał ją.

Susan-Lee Stewart miała dość swojego życia. Na scenie w blasku fleszy i wśród konkursowych szarf, poza nią w bólu i siniakach zadawanych przez bliską jej osobę. To podczas jednego z konkursów wygrała tytuł i siłę do porzucenia starego życia. Ucieczka była jedynym rozsądnym wyjściem, a że na jej drodze pojawił się przystojny i umięśniony motocyklista nie było już odwrotu. Jedno przypadkowe spotkanie zmieniło ich życie, a dotyk przypieczętował zmiany, jakie miały dopiero nadejść.

 

 

Są takie historie, które chcemy czytać w nieskończoność. Jakbyśmy stali się częścią opowieści, mogli zanurzyć się w jej poszczególne elementy i poznać niemalże każdą postać. O tak, historie pełne tajemnic przeszłości, rozwijających się uczuć i bólu, który ich ukształtował. Tillie Cole potrafi tego dokonać, ale czy Odnalezione piękno mnie oczarowało?

 

 

To niesamowite jak niewiele potrzeba do szczęścia, gdy już ktoś raz zawładnął twym czytelniczym sercem. Tillie Cole stworzyła świat, do którego chce się wracać. W całości utkany z uczuć niezwykle wybuchowych, mocnych i jakże wyrazistych. Kaci Hadesa zawsze zyskują moją całkowitą uwagę, bez względu na to, czy czytam nowelkę, czy pełnoprawny tom z tejże serii. Odnalezione piękno to krótsza forma, jednak nie można jej niczego zarzucić. Może poza czasem, który przy jej czytaniu stanowczo zbyt szybko pędzi.

Shane’a i Susan-Lee mieliśmy już okazje poznać w poprzednich tomach. Ich przeszłość wciąż skrywała sporo tajemnic i kusiła niewiedzą czytelnika. Na szczęście autorka postarała się zapełnić tę lukę i zabrać nas w podróż, która skrywa niezwykle bolesną i piękną historię początków miłości dwójki ludzi uratowanych przez siebie nawzajem. Ich spotkanie okazało się niezwykłe, dzięki czemu rozpaliło moje czytelnicze zmysły. Tillie nie byłaby jednak sobą, gdyby ta historia nie była pisana krwią, potem i szeregiem złych doświadczeń.

 

Świetna kreacja postaci to podstawa.

 

Odnalezione piękno, choć opowiada losy przed wydarzeniami zawartymi w serii, nie traci klimatu całości. Wciąż można szukać skaz na bohaterach, gubić się w nie oczywistościach i starać się udźwignąć ciężar zła, jakie czyha na każdego. Pochłonęłam nowelkę w mgnieniu oka i z rozpaczą czekam na więcej. Wciąż od nowa przeżywam ból, zło i łapie się nadziei, że na każdego czeka piękno i dobro, płynące z miłości.

 

Ocena:

osiem czarnych kruków stanowiących ocenę książki

Tytuł: Odnalezione piękno
Autor: Tillie Cole
Cykl: Kaci Hadesa ( tom 6.5)
Wydawca: Editio Red
Liczba stron:112
ISBN:9788328359499
Data wydania: 3 marca 2020
Tłumacz: Sylwia Chojnacka

 

Książki stanowią dla mnie całodobową dostawę tlenu. Staram się zarażać swoją pasją każdego kto tylko wejdzie na moją orbitę. Dusza przepełniona fantastyką, serce bijące w rytm romansów, rozum łaknący zagadek i akcji. Od niedawna fanka literatury dziecięcej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *