Dearest Madeline-Lex Martin
Postanowienia są po to, by uporządkować swoje życie i czasami móc je łamać. Zderzenie się ze zdradą bywa bolesne, ale czy warto do swoich postanowień dorzucić takie, o niedopuszczaniu do głosu uczuć? Samotność wciąga, ale czy na tyle skutecznie by zagłuszyć pożądanie?
Madeline właśnie dostała świetną pracę i straciła chłopaka, który jak się okazuje igraszki cielesne lubi też z innymi. Dziewczynie nie pozostaje nic innego, jak znaleźć nowy kąt i skupić się na karierze. Przeprowadzka do przyjaciółki ze studiów jest świetnym wyjściem, przynajmniej na razie. Maddie rzuca się w wir pracy i obiecuje solennie, że już nigdy nie umówi się ze sportowcem.
Może i jej postanowienie miałoby racje bytu, gdyby ich sąsiadem nie był Darren. Ich drogi już kiedyś się przecięły. Teraz on rozstał się z wieloletnią dziewczyną i ma na głowie nową drużynę i zbliżające się rozgrywki. Jako nowy na pokładzie nie może wybrzydzać i musi zgodzić się na akcje promującą sport, który tak kocha. Pechowo program ma prowadzić Maddie i jak tu być profesjonalnym, gdy myśli stają się niegrzeczne? Ona nie chce dać się zranić. On wie, że chce jej. Czy uda im się stworzyć relację głębszą niż przyjaciele z bonusem?
Seria Dearest urzekła mnie swoją lekkością już przy pierwszym spotkaniu. Uczucia pojawiające się wbrew rozumowi i życie niepozwalające na zbyt łatwy finał. Czegóż chcieć więcej? Dearest Madeline już za mną. Jak wypadł trzeci tom serii spod pióra Lex Martin?
Nie mam pojęcia, czemu tak długo czekałam z lekturą tegoż tytułu. Od pierwszych przeczytanych zdań wiedziałam, że ten stan był błędem, który na szczęście naprawiłam zawczasu. Lex Martin wie, jak przekonać do siebie czytelnika. W jej powieściach nie brakuje lekkości i trudnych tematów, miłości i zdrad, a także humoru i łez. Ten miszmasz emocjonalny da się łatwo ogarnąć za sprawą równowagi. Autorka stawia na równi każdą z emocji, pozwala swoim bohaterom popełniać błędy i wyciągać z nich wnioski.
To niesamowite, z jaką łatwością wraca się do tej serii. Dearest Madeline rozpoczyna się z przytupem od zdrady, której doświadcza Maddie. Dziewczyna zapamięta ten dzień, który był równocześnie najlepszym i najgorszym dniem ostatnich lat. Z rozstaniem radzi sobie dość dobrze, dzięki trzymaniu się zasady nieumawiania się ze sportowcami. Jednak życie nie lubi się z postanowieniami, a na horyzoncie pojawia się Darren, który oznacza kłopoty i kosmate myśli.
Miłość, miłość a może tylko przyjaźń…
Fabuła okraszona całą garścią śmiechu nie pozwala na nudę. Dearest Madeline to książka z tych nieodkładanych. Mkniemy przez opowieść o dwójce uparciuchów, którzy zmagają się ze złym traktowaniem w pracy. Oboje muszą na co dzień wykazywać się siłą i dojrzałością, jednak w swoim towarzystwie ciężko im utrzymać maskę obojętności na iskry między nimi. Ogrom emocji, pasji i pożądania gwarantowany.
Nie myślcie sobie jednak, że z Maddie pójdzie mu tak łatwo. O nie, to charakterna i stanowcza osóbka, którą pokochacie za poglądy i sposób, w jaki postrzega innych. Autorka ponownie postarała się stworzyć postaci, które coś sobą reprezentują, a swoją siłę odnajdują w zasadach i byciu sobą. Zresztą każda z postaci pojawiających się w tym tomie zapada w pamięć i napędza akcje. Sporo się dzieje i choć to książka ze sportem w tle to absolutnie osoby nielubiące takiej tematyki odnajdą w lekturze Dearest Madeline sporą dawkę przyjemności.
Uwielbiam całą sobą lekkość, humor i sposób kreowania postaci. Seria Dearest spodoba się każdej romantyczce lubiącej historie, w których sporo się dzieje, a uczucia dochodzą do głosu tam, gdzie powinny. Warto zacząć serię od początku i rozsmakowywać się w twórczości autorki. Ja z przyjemnością będę do niej wracać nie raz.