Marta wśród książek,  Recenzje

Całopalenie-Robert Marasco

Mówią, że chytry traci dwa razy. Często jednak kuszeni świetną okazją zapominamy o tym małym głosiku z tyłu głowy mówiącemu, że to za piękne. Piękny dom, okazyjna cena i wakacje życia, tylko ta pulsująca niepewność krążąca w żyłach psująca pełnie radości i zasiewająca swe ziarno. Cóż takiego może się stać?

Tego pytania z pewnością nie zadali sobie Ben i Marian Rolfe. Możliwe, że sprawił to upał w ich mieszkaniu na Brooklynie. Gdyby choć raz zakołatała im myśl, że okazja wynajmu domu na cały sezon za tak śmieszne pieniądze może nie być całą prawdą, pewnie ich wakacje wyglądałyby inaczej. Oni jednak wiedzeni okazją ucieczki na okres lata z dusznego mieszkania, nie dostrzegają w ofercie nic niepokojącego. W umowie jest jednak jedna prośba, nowi lokatorzy zobowiązani są do przygotowywania posiłków dla mieszkającej w domu pani Allardyce.

Kobieta jest bardzo skryta i niemalże nie opuszcza swojego pokoju mieszczącego się w odległym skrzydle wynajmowanego domu. Rezydencja jednak wydaje się skrywać tajemnice pod zmurszałymi deskami. Gdy w jej wnętrzu zaczynają dziać się niepokojące i na wskroś dziwne rzeczy Rolfowie zaczynają dostrzegać ciężar sytuacji, w jakiej się znaleźli. Co lub kto znajduje się za pięknie rzeźbionymi drzwiami?

 

Od zawsze potrafiłam docenić niemalże każdy gatunek literacki. Nie ważne czy na czas lektury owładnął mnie smutek, pożądanie czy radość. Liczyły się emocje i sposób, w jaki zostały wywołane. Na długi czas porzuciłam czytanie grozy, ale po odkryciu prozy Urbanowicza już nic nie blokowało mojej chęci odczuwania strachu. Tak w moich regałowych czeluściach znalazło się miejsce dla Całopalenia.

 

Uwielbiam powieści, które od początku wciągają czytelnika w niepisaną grę, gdzie umysł wciąż szuka wskazówek i tłumaczy wszystko racjonalnie, a serce każe ci drżeć w rytm skrzypiących desek. Chyba każdy czytający powieści grozy zapytany o to, co sprawia, że książka z tego gatunku jest dobra, wskazałby klimat. Tak, to uczucie gęstniejącego powietrza, pojawiające się na długo przed pierwszymi wydarzeniami doprowadzającymi do przysłowiowych ciarek. Całopalenie wypada na tym tle niezwykle realnie.

Choć powieść Roberta Marasco wydano w Polsce po raz pierwszy, to Całopalenie ma już swoje zasłużone miejsce na podium powieści, od których wstrzymuje się oddech. Wydana w 1973 roku stanowi świetny przykład tego, jak słowem pisanym wywoływano strach. Pióro autora jest niezwykle sugestywne i równocześnie dojmujące. Stopniowe granie na niepewności, tajemnicy i niedomówieniach sprawdza się świetnie i zabiera czytelnika w podróż, której nie zapomni.

To majstersztyk w swoim gatunku. Powolna uczta zmysłów, które jeden po drugim oplatane są nutą grozy i tajemnicy. Czytelnik nie musi czekać na zwroty akcji, czy plot twisty. Aura stopniowo i niezauważalnie pozbawia nas władzy i każe poznawać tę historię całym sobą.

 

Co spotkasz za drzwiami?

Tego wam nie zdradzę. Zresztą, cóż to za frajda wiedzieć wszystko? Całopalenie nie odkryje swych tajemnic tak łatwo. Zwykła rodzina, mająca dość swojego dotychczasowego lokum, chce po prostu odizolować się od normalności, przeżyć przygodę i odpocząć. Nie wyróżniają się niczym szczególnym, mogą być każdym z nas, co stanowi kolejny plus powieści i podkreśla jej uniwersalność. Dopiero gdy nasz wzrok pada na właścicieli domu, rozpoczyna się zabawa formą.

Tu autor mógł wiele zdziałać poprzez kreacje postaci. Tajemnicza rodzina, której nie zależy na zysku za wynajem. Pozornie zmęczone opieką nad matką rodzeństwo, chcące odetchnąć od swojego życia komponuje się z Rolfami idealnie. Tylko, czy to nie jest zbyt proste? Całopalenie z pewnością zaskoczy prostą formą, w której groza tworzona jest niezwykle płynnie, niewinnie i nie do końca otwarcie. To jedna z tych książek, która wbija w fotel, choć nie wiesz, czemu tak się stało. Nie potrafisz wskazać momentu, w którym to przewracanie kolejnych stron stało się ważniejsze niż tlen.

 

Okładka, a może styl… Co zniewoliło zmysły?

 

Jeśli chodzi o powieści Wydawnictwa Vesper, nie można nie wspomnieć o okładce, a właściwie całej oprawie graficznej wydawanych przez nich powieści. Całość niesamowicie działa na zmysły i potęguje czytelnicze doznania. Całopalenie urzekło mnie swoim klasycznym sznytem, w którym nie trzeba jawnie stawiać czytelnika oko w oko ze strachem, by osiągnąć zamierzony efekt. Autor ma niezwykłą umiejętność przeplatania grozy z codziennością. Strach ma różne formy i każdy z nas boi się czegoś innego, ale czy nie wszyscy strachu boimy się najbardziej?

To książka dla miłośników tego, co nieoczywiste i niełatwe do osiągnięcia. Działa na zmysły i oplata grozą ubraną w pozory. Całość pochłania się na niemalże jednym tchnieniu. Całopalenie z pewnością nie każdemu przypadnie do gustu, ja jednak polecam ją każdemu, bo warto sprawdzić klasyczną formę gatunku.

 

Ocena:

Tytuł: Całopalenie
Autor: Robert Marasco
Wydawca: Vesper
Liczba stron:320
ISBN:9788377313497
Data wydania: 15 kwietnia 2020
Tłumacz:Bartosz Czartoryski

Książki stanowią dla mnie całodobową dostawę tlenu. Staram się zarażać swoją pasją każdego kto tylko wejdzie na moją orbitę. Dusza przepełniona fantastyką, serce bijące w rytm romansów, rozum łaknący zagadek i akcji. Od niedawna fanka literatury dziecięcej.

Jeden komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *